Żegnamy przyjaciółkę
Z bólem informujemy, że w nocy z soboty na niedzielę po walce z chorobą zmarła Ola Wojtyczka – nasza przyjaciółka i koleżanka z pracy. Rodzinie i wszystkim Bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia, jesteśmy z Wami.
Ola pracowała z nami od kilku lat, wcześniej była długo związana zawodowo z TVP Katowice, ale niektórzy z nas znali Olę już od bardzo dawna. Kochała rękodzieło, kwiaty, a przede wszystkim kontakt z ludźmi: zwłaszcza taki, który dawał fantastyczne efekty w postaci integracji międzyludzkiej i spajania więzi. Te pasje wykorzystywała w pracy – dlatego wielu z Was miało zapewne szczęście poznać Olę przy okazji różnego typu działań warsztatowych czy animacyjnych, a także kiermaszów lub zajęć pracowni H2O i pracowni Okienko.
W życiu prywatnym stworzyła prawdziwie kochającą się rodzinę, w której nigdy nie brakowało czułości, wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że gdyby trzeba było komuś pokazać, jak wygląda miłość, wystarczyło pokazać rodzinę Wojtyczków. Trzy lata temu na tę wspaniałą rodzinę spadła inna ogromna tragedia – tragicznie zmarł ukochany mąż Oli – Piotr. Od tego czasu Ola podjęła trudną walkę o powrót do życia przynajmniej częściowo normalnego i znośnego. Za tę walkę wszyscy Ją podziwialiśmy, a także próbowaliśmy Ją wspierać, choć pewnie nie zawsze potrafiliśmy. Wiedzieliśmy też, że wraz z Piotrem – część Oli odeszła bezpowrotnie. Mimo to – nadal, wyjątkowo często, zdobywała się na uśmiech i żart.
Żart zresztą miała nieprzeciętnie wyostrzony. Była jedną z tych osób, o których mówi się żartobliwie „aparatka” – miała zdolność do uważnej obserwacji i ironicznego komentowania rzeczywistości, jednak zawsze robiła to z subtelnością, taktem i wdziękiem, ku zadowoleniu otoczenia. Niektóre z jej powiedzonek i trafnych określeń na stałe wpisały się w wewnętrzny żargon naszej instytucji. Jednocześnie w trudnych momentach i w obliczu poważnych sytuacji wykazywała się empatią, delikatnością i odpowiedzialnością, nie stroniąc od podejmowania koniecznego działania. Przez pierwsze trzy miesiące trwania wojny w Ukrainie była jedną z tych osób, które regularnie prowadziły animacje dla uciekających przed wojną dzieci, które przebywały w punkcie noclegowo-wytchnieniowym na Pszczelniku. Być może najlepiej z nas rozumiała, jak to jest szukać odrobiny radości w najmroczniejszym czasie. A co do samego Pszczelnika – to od Oli dowiedzielibyście się, dlaczego przetłumaczenie niemieckiego „Bienhof” na „Pszczelnik” mogło być błędne. Ola bowiem świetnie orientowała się w niuansach lokalnej historii, tej najmniejszej, najbliższej zwykłym ludziom i sprawom dnia codziennego. Pasjonowała się tym w naturalny dla niej, organiczny sposób. Mimo młodego wieku, dużo lepiej wiedziała „co kaj piyrwyj było”, niż niejedne „starki i starziki”.
Kochała też literaturę i film – wiele razy korzystaliśmy z jej rekomendacji, wymienialiśmy się książkami, toczyliśmy dyskusje, a te – gdy brała w nich udział Ola – nigdy nie były jałowe.
Ola starała się zawsze roztaczać wokół siebie dobrą aurę. Wiemy, że mimo tragedii, która się wydarzyła, ogromna część tej aury pozostanie z nami zawsze.
Chociaż wiemy, co się stało, wciąż jeszcze niezupełnie wierzymy.
Olu, będziemy bardzo tęsknić. Żegnaj, pozdrów Piotra.