Ładowanie Wydarzenia
  • To wydarzenie minęło.

Zapraszamy do zapoznania się z czwartym z cyklu artykułów autorstwa Wiktorii Gajos, studentki Historii sztuki na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, dotyczących  historii malarstwa polskiego, ze szczególnym uwzględnieniem zbiorów Muzeum Śląskiego.

Realizm część druga – Józef Chełmoński i Powrót z balu, 1879

Kiedy Katowice znalazły się w granicach Polski, wojewoda Grażyński zdecydował się wybudować Muzeum Śląskie. Powierzył to zadanie dr Tadeuszowi Dobrowolskiemu – wybitnemu historykowi sztuki, który – wraz z architektem Karolem Schayerem – jeździł po Europie i przyglądał się innym instytucjom muzealnym, aby później stworzyć na Śląsku najświetniejszy gmach, na jaki tylko mogła pozwolić twórcom wyobraźnia. W muzeum, które tuż po uroczystym otwarciu zostało okrzyknięte jednym z najnowocześniejszych, miały znaleźć się różne działy, ale przede wszystkim – galerie malarstwa polskiego. Dr Dobrowolski wychodził z założenia, że Muzeum Śląskie w swych zbiorach powinno posiadać jedne z najwybitniejszych obrazów wybitnych polskich malarzy. Do grona takich dzieł niepodważalnie należy właśnie Powrót z balu autorstwa Józefa Chełmońskiego – czołowego przedstawiciela realistycznego malarstwa w Polsce, wpisującego się w grono sławnych monachijczyków.

W 1928 roku Powrót z balu został nabyty przez dr Dobrowolskiego w Domu Sztuki w Warszawie. Wcześniej dzieło to znajdowało się w rękach Aleksandra Kahanowicza, który swego czasu był jednym z sekretarzy Ignacego Jana Paderewskiego, a potem, w okresie międzywojennym, pracował w konsulacie generalnym w Nowym Jorku.

Jak każdy obraz wybitnego realisty, jakim był Chełmoński, „Powrót z balu” posiada swoją własną, bardzo ciekawą historię. Zanim dotarł do zbiorów Muzeum Śląskiego, przebył długą drogę, spotykając się na niej z przeróżnymi opiniami krytyków artystycznych. I choć wielokrotnie wytykano temu dziełu niekonwencjonalne cechy malarskie, w dalszym ciągu pozostawało ono jednym z najulubieńszych i najcenniejszych dla samego jego autora.

Józef Chełmoński przyszedł na świat w 1849 roku w Boczkach koło Łowicza, a zmarł w 1914 roku w Kuklówce pod Grodziskiem Mazowieckim. Już od dziecka wykazywał zainteresowanie sztuką i chęć do malowania, ponieważ zarówno jego dziadek jak i ojciec zajmowali się sztuką i muzyką. Za zgodą rodziców, podobnie jak szerokie grono XIX-wiecznych polskich malarzy, rozpoczął swoją edukację artystyczną od Klasy Rysunkowej i prywatnej pracowni Wojciecha Gersona, do których uczęszczał w latach 1867-1871. Gerson słynął wówczas ze swoich lekcji, w trakcie których wyprowadzał przyszłych malarzy na świeże powietrze, każąc z wielką uwagą obserwować i uwieczniać przyrodę. Z biegiem czasu jego znaczny wpływ na dorastającego Chełmońskiego doprowadził do tego, że realista ten szczególnie cenił sobie polskie pejzaże, zdobiące po dzień dzisiejszy także i wystawy Muzeum Śląskiego w Katowicach. Szkoła rysunkowa Gersona nie wystarczyła jednakże początkującemu, wspaniale zapowiadającemu się malarzowi do tego, aby przebić się na rynku artystycznym w Polsce i nabrać odpowiedniego doświadczenia. Miejscem, do którego uczęszczali wówczas najzdolniejsi spośród studentów malarstwa była Akademia Sztuk Pięknych w Monachium – na której studiować pragnął także i Chełmoński. Problemy finansowe jednakże uniemożliwiały malarzowi przeprowadzkę do Niemiec – miejsca, w którym kształciło się społeczeństwo dystyngowane, nie narzekające na brak pieniędzy. Jego jedynym ratunkiem niespodziewanie stał się jeden ze studentów monachijskich, należących do tak zwanej „polskiej kolonii artystycznej”, założonej w Monachium. Do kolonii należeli przede wszystkim Stanisław Witkiewicz, Maksymilian Gierymski, Adam Chmielowski, Antoni Piotrowski oraz założyciel grupy – Józef Brandt. To właśnie on, generał polskiej kolonii artystycznej, przyjechał do Warszawy w celu wystawienia jednego ze swoich obrazów. Dowiedziawszy się jednakże, w jak ciężkiej sytuacji znajduje się Chełmoński, wycofał z wystawy swoje dzieło, przekazał je na aukcję i z zarobionych przez siebie pieniędzy zafundował biednemu malarzowi podróż i początki pobytu w Monachium. Jak można się domyślić, po wyjeździe który miał miejsce w 1872 roku, Chełmoński po przyjacielsku związał się ze środowiskiem polskich monachijczyków, którzy od tamtej pory byli stale obecni w jego życiu artystycznym.

Monachijska Akademia nie była miejscem, które odpowiadało młodemu Chełmońskiemu, przyzwyczajonemu w głównej mierze do przedstawiania otaczającej natury oraz odtwarzania rzeczywistości. W jej programie edukacyjnym w dalszym ciągu stosowano metody odpowiadające akademickim prądom sztuki, zupełnie nie pasującym do tego, co rzeczywiście chciał tworzyć Chełmoński. Malarzowi niemniej udało się dostać nagrodę za rysunek, który wykonał. W Monachium Chełmoński niespodziewanie zyskał sobie sporą popularność, dzięki jednemu z niemieckich stowarzyszeń artystycznych wystawiających obrazy. Na jednej z takich wystaw pojawił się właśnie obraz Powrót z balu – będący pierwszą wersją tego, który dzisiaj możemy oglądać w Muzeum Śląskim.

Tuż po wystawieniu pierwszej wersji tegoż tematu, obraz zrobił niesłychaną furorę. Na podstawie wspomnień Witkiewicza, wrażenia dotyczące obrazu można opisać między innymi takimi właśnie słowami:

„publiczność okazywała nigdy przedtem nieznane jej ożywienie”

„za dużo życia! – powtarzała wówczas ciągle publiczność niemiecka”

„obraz wisiał wśród manekinowych przedstawień, konwencjonalnego malarstwa”

 

Chełmoński od tamtej pory zaczyna być znany, zawiera nowe znajomości, co więcej znajduje wokół siebie coraz większe grono kupców. Jego przyjaciel jednakże – możemy domyślać się że chodzi o Witkiewicza – zwrócił mu uwagę, że zaczyna popadać w swoim malarstwie w pewną manierę, przez co zaproponował mu powrót do kraju, dzięki któremu przypomni i odnowi w sobie miłość, jaką żywił kiedyś do polskiego pejzażu – zapoczątkowaną przez Wojciecha Gersona.  Idąc za radą przyjaciela, artysta przyjechał do Warszawy, w której wystawił swoje prace. Spotkał się tam jednakże z wielkim rozczarowaniem, ponieważ ani w stolicy, ani na pozostałych obszarach Polski, nie cieszył się wówczas żadnym uznaniem, a jego konie ukazane na Powrocie z balu zostały nazwane „pędzącymi diabłami”. Pełen nadziei pokładanych w zbawienny wpływ ojczyzny na swoją twórczość, Chełmoński ostatecznie został przez tę ojczyznę całkowicie nie zrozumiany i odrzucony w związku ze swoim dynamicznym, niekonwencjonalnym malarstwem.

Chełmoński, którego po krótkim pobycie na Ukrainie dotknęły poważne problemy finansowe, został zmuszony do wynajęcia sobie w Warszawie skromnego lokum służącego mu zarówno jako pracownia i sypialnia. On i jego trójka monachijskich przyjaciół – Antoni Piotrowski, Adam Chmielowski i Stanisław Witkiewicz – wynajmowali wspólnie pracownię na poddaszu hotelu europejskiego, która z czasem zdobyła sobie niesamowitą popularność na rynku kultury w Polsce, przez co grupą ubogich malarzy zainteresowała się sama Helena Modrzejewska. Modrzejewska, która będąc wówczas u szczytu swojej kariery aktorskiej znana była całej Europie i Ameryce, zaprzyjaźniła się z czterema artystami – w tym z Chełmońskim szczególnie. Wprowadzała ich w swoje bogate, wpływowe towarzystwo, zapraszając na liczne uroczystości, bankiety, bale i umożliwiając niedocenianym malarzom zaistnienie wśród ludzi nowoczesnych, otwartych na sztukę. Był to widok niecodzienny, kiedy biedni, brudni mężczyźni, pojawiali się u boku słynnej aktorki na tak wykwintnych uroczystościach, czy – jak w przypadku Chełmońskiego – spacerując z nią po Warszawie. Kiedy do Chełmońskiego dotarła wiadomość, że Modrzejewska powraca do Ameryki, zdecydował się na napisanie do niej nieśmiałego listu, w którym zaproponował aby przygarnęła ona Powrót z balu będący jego zdaniem jego najwspanialszym dotąd dziełem. Aktorka oczywiście z entuzjazmem przyjęła propozycję biednego malarza, którego ceniła bardziej, niż niejednego wielkiej sławy człowieka. Zabrała więc ze sobą pierwszą wersję tegoż dzieła do Ameryki. Do tej pory obraz znajduje się w kolekcji prywatnej żyjących wciąż potomków słynnej Heleny Modrzejewskiej. Chełmoński dopiero w Paryżu, do którego zdecydował się wyjechać tuż po wyjeździe Modrzejewskiej, spotkał się z zasłużonym uznaniem krytyki i publiczności, eksponując wówczas na salonach obrazy rodzajowe przedstawiające życie polskiej ludności wraz z przedstawieniami końskich zaprzęgów, pędzących na tle stepowych krajobrazów.

Sześć lat po powstaniu pierwowzoru Chełmoński namalował obraz, który obecnie można oglądać w Muzeum Śląskim w Katowicach. Dzieło, nieco różniące się od pierwszego, nieco mniej dynamiczne, choć utrzymane w bardzo zbliżonej konwencji, przedstawia ciągnący przez dwa diabelskie konie powóz z saniami, z siedzącym w środku woźnicą bez twarzy oraz zamyśloną kobietą wracającą z balu, na tle zimowego krajobrazu. Geneza powstania tegoż dzieła pochodzi najprawdopodobniej od zamiłowania artysty do polskiego i ukraińskiego krajobrazu. Uchwycił je w niesamowicie rzeczywisty, prawdziwy sposób, zupełnie tak, jakby oglądany obraz był ogromną fotografią z dynamiczną sceną zatrzymaną w ruchu. Chełmoński był znany przede wszystkim z niesamowitej pamięci do szczegółów, czy ruchów zwierząt i ludzi, przez co w podobnych przedstawieniach nie miał sobie równych. Jego inspiracją była polska ludność i jej folklor, przez co w wielu jego dziełach możemy zaobserwować wrażliwość na piękno rodzimych okolic. Tym, co wyróżnia Powrót z balu, podobnie jak każde inne z jego dzieł przedstawiające dziki zaprzęg koni, to żywiołowy temperament i wirtuozeria, przejawiane znakomitą zdolnością oddania ruchu. Chełmoński stosuje zabieg oddawania ruchu poprzez kolory, ciemne postacie koni które odbijają się na znacznie jaśniejszym tle, rozkopany, bryzgający w różne strony śnieg, czy choćby rozwianą na wietrze kapotę woźnicy i warkocze kobiety.

Chełmoński dopiero po śmierci zyskał sławę godną jego „szatańskich” obrazów, których żaden z malarzy nie był w stanie podrobić, a jego obraz Powrót z balu stał się jedną z głównych przyczyn, dla których nowopowstałe Muzeum Śląskie zyskało szerokie grono odwiedzających.

Dzieło to co prawda już na zdjęciach wywołuje u widza niemały zachwyt spowodowany charakterystyczną dla Chełmońskiego dynamiką, jednak jako osoba, dla której obraz ma szczególne znaczenie i wyróżnia się na tle pozostałych dzieł ze zbiorów Muzeum, zachęcam do odwiedzenia go i zinterpretowania na swój własny sposób.

Wiktoria Gajos

styczeń 25 2021

Szczegóły

Start: 25 stycznia 2021 | 12:00
Koniec: 11 lutego 2021 | 17:00
Kategoria: , , ,
Skip to content